poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 2

  Karosz nie wiedząc gdzie właściwie jest zapuścił się w aż najdalsze zakątki lasu. Teraz zaczął już wyczuwać, że jest na terytorium jego stada, ale dalej nie był pewien gdzie konkretnie jest. Nie podróżował on w zasadzie po swoich terenach. Trzymał się zazwyczaj blisko łąki, co najwyżej oddalał się niedaleko z Hidalgo, ale to tamten miał lepiej rozwinięty zmysł orientacji.
   Zamyślony nie zwracał uwagi na to, gdzie dokładnie idzie. Wtem potknął się o korzeń i runął jak długi na leśne poszycie. Mrucząc pod nosem przekleństwa podniósł się i rozejrzał. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał przed sobą postać konia. Początkowo myślał, że może ktoś poszedł go szukać, ale nie był to żaden koń jakiego kojarzył. Miał on nietypową dla dzikiego konia maść, dlatego mógł praktycznie przysiąść, że był to koń domowy, że uciekł od ludzi. Widząc, że Furiat go zauważył, deresz uciekł z powrotem między drzewa.
   - Hej! Kim jesteś?! - spytał, rzucając się w pogoń za uciekinierem. - Nie uciekaj! Jesteś na terenie mojego stada, musisz mi wyjaśnić co tu robisz!
   Brak odpowiedzi. Głucha cisza, stukanie dzięcioła w drzewo i co najwyżej stukot jego kopyt po leśnej ścieżce. Po paru metrach zrezygnował z gonitwy. Prychnął zdenerwowany i zawrócił.
   Po paru minutach wyszedł wreszcie na łąkę, z której wczoraj uciekał przed pożarem. Oprócz tego, że dwa drzewa zostały doszczętnie spalone, a wokół nich nie było trawy, łąka przywitała go praktycznie tak, jak ją zostawił. Nie tylko łąka.
   - FURIAT! - rozległo się wołanie. Karosz skierował uszy w tamtą stronę, dalej przyglądając się stratom. Dopiero po chwili odwrócił łeb w stronę skąd dobiegło wołanie, by zobaczyć jak jego matka galopuje w jego stronę. - Gdzieś ty był? - fuknęła zatrzymując się zaraz przed nim. - Umierałam ze strachu, twój ojciec też!
   - Tu i tam - odparł bez emocji i wyminął srokatą. Ta jednak nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Ruszyła za nim i zrównując się z nim skubnęła go w ucho. Skrzywił się i machnął łbem. Spojrzał na nią złowrogo. Ta jednak się nie przejęła, mierząc go surowym spojrzeniem.
   - Skoro już tak się szwendałeś to widziałeś może resztę stada?
   - Resztę? - przekrzywił nieco głowę. Faktycznie, jak tak teraz spojrzał, z całej grupy zostało tylko parę koni, teraz wyraźnie zbitych w kłębek i stojących ze zwieszonymi łbami. Widział Adonisa, który pocieszał swoją córkę, Cerkwię z jej partnerem i synem, oraz Venus. Aż otworzył szerzej oczy, gdy zobaczył jak ta stoi blisko jasnej klaczy i nie kładzie przy tym uszu. No proszę, jak tragedia może utemperować charakter nawet takiej klaczy.
   - Nie mogliśmy nigdzie znaleźć Aishy, Hybrydy, oraz Alexa - odpowiedziała matka, widocznie nie zauważając jego rozbawionego spojrzenia skierowanego w stronę gniadej klaczy. - Adonis nakazał więc żeby Amnesia, Oleander i Hidalgo poszli ich szukać. - Klacz spojrzała na syna z nadzieją, że się przejmie, albo powie że faktycznie się mijali, ale ten dalej wpatrywał się w gniadą. Capnęła go więc w to samo ucho, w które przed chwilą go skubnęła. Ogier natychmiast odskoczył. Spojrzał na matkę ze zdziwieniem i złością. - Nie słuchasz co do ciebie mówię - odparła tylko, odwzajemniając spojrzenie.
   - Tak, tak, mówiłaś, że kogoś nie ma - odpowiedział tylko.
   - Pytałam, czy widziałeś Aishę, Hybrydę, lub Alexa. Amnesia, Oleander i Hidalgo poszli ich szukać.
   Ogier widocznie napiął mięśnie. Amelia po raz pierwszy widziała jak jej syn zaczyna się denerwować. Zaczął się rozglądać by spojrzeniem napotkać postać swojego ojca i rzucić się w jego stronę. Srokata zdziwiona zachowaniem syna ruszyła za nim.
   Siwek uniósł głowę i zobaczył pędzącego w jego stronę syna. Spojrzał na niego zdziwiony, ale nie odezwał się nim ten nie stanął przed nim i pierwszy nie zabrał głosu.
   - Akcja poszukiwawcza Alexa nie ma sensu - rzekł karosz. - Znalazłem go dzisiaj, parę chwil temu. Puma znalazła go pierwsza.
   - Jak to? - huknął siwek. - Gdzie on jest?!
   Chwilę później syn cwałował na równi z synem w stronę gdzie leżał martwy Alex. Furiat przysypał go wcześniej piaskiem najlepiej jak mógł, by żaden drapieżnik go nie znalazł. Nie wiedział, czy to coś da, ale miał nadzieję, że chociaż zanim po niego nie wrócą będzie bezpieczny. Oczywiście, że nie zamierzali brać go do stada, nie byli głupi. Ale Adonis koniecznie chciał się pożegnać ze swoim przyjacielem.
   Po drodze wpadli na całą resztę grupy poszukiwawczej; Amnesię, Oleandra, oraz Hidalga. Razem z nimi była również zdenerwowana Aisha. Miała widocznie rozszerzone oczy i napięte wszystkie mięśnie. Oddychała też zdecydowanie za szybko. Adonis zahamował na zadzie i zwrócił się do Oleandra:
   - Co z nią? - Wskazał łbem w stronę niespokojnej kasztanki.
   - Niedobrze, podobno ją i Hybrydę zaatakowała puma. - Furiat automatycznie nastawił uszy. - Stało się to dziś nad ranem. Hybryda wzięła na siebie atak pumy i kazała Aishy uciekać. Ta, chcąc zawołać pomoc zgubiła się.
   - I teraz nie wiemy gdzie jest ta druga - dodał Hidalgo, spoglądając znacząco na Furiata. Furiat rzucił mu pocieszające spojrzenie. Od dawna wiedział on, że Hybryda podoba się jego najlepszemu przyjacielowi, ale ten nie był w stanie jej tego powiedzieć. Mimo, że był bardzo odważnym ogierem, w uczuciach mu nie szło, zdecydowanie.
   Amnesia również rzuciła synowi pocieszające spojrzenie. Była bardzo dobrą słuchaczką i obserwatorką, dlatego wiedziała o uczuciu syna, chociaż nigdy mu tego nie powiedziała. Zauważyła, jak zachowywał się w jej towarzystwie, oraz jak na nią patrzył. Przytuliła się więc do niego.
   - A my znaleźliśmy Alexa - odpowiedział Adonis po chwili ciszy. - Znaczy, Furiat go znalazł.
   Furiat spojrzał na ojca. Widząc jego minę zrozumiał, że to on powinien kontynuować, więc odchrząknął.
   - Tak, znalazłem go dzisiaj, niestety ledwo żywego. Powiedział mi tylko, że była to wina pumy, po czym... - przerwał, odwracając głowę. Wiedział, że domyślą się o co chodziło i nie musi kończyć. Reszta spojrzała po sobie przybita. Nikt nie zamierzał ruszyć tematu, który chodził im po głowie. Pierwsza zabrała głos Aisha.
   - Myślicie... Że to ta sama... No wiecie... Że Hybrydę... Goni... Ta sama puma? - wydukała z siebie. - O matko...
   Spojrzenie reszty koni mówiło wszystko. One to wiedziały.
   - W takim razie musimy się pospieszyć. Aisha, Hidalgo, wracajcie do stada, trzeba zorganizować więcej patroli, musimy znaleźć Hybrydę - zarządził Adonis. Dwa wymienione konie nie czekając na więcej informacji rzuciły się galopem w stronę stada. Wiedziały, że czas ma tu ogromne znaczenie. - Ja i Furiat pobiegniemy pożegnać się z Alexem i pomożemy wam - dodał zwracając się bezpośrednio do Oleandra. Skarogniady ogier skinął głową i spojrzał na Amnesię, a potem pogalopowali w stronę wrzosowisk.
   Siwy spojrzał znacząco na Furiata i ruszyli w dalszą drogę do starego przyjaciela.

   - Puma - stwierdził smutno Hidalgo.
   - Będzie żyć, spokojnie - odpowiedział mu ciepły głos jeleniej klaczy. - Ma dużo obtarć, ale żadnych poważniejszych ran.
   Aisha zbliżyła się do swojego kasztanowego kolegi wtulając się w niego całym ciałem. Oboje byli bardzo przybici tym, że przybyli za późno. To oni znaleźli Hybrydę, gdy wracali do reszty. Leżała nieprzytomna, a nad nią czatowała puma. Widocznie przygotowywała się do posiłku. Gdyby przybyli kilka uderzeń serca wcześniej...
   - Przyniosłem zioła, o które prosiłaś - Przemyślenia młodych przerwał spokojny głos Severyna, który podszedł do swojej partnerki i upuścił przed nią rośliny.
   - Dziękuję kochanie - odpowiedziała klacz i spojrzała stanowczo na dwójkę kasztanów. - Ja się nią zajmę, możecie być spokojni.
   Konie zrozumiały i odeszły, rzucając ostatnie spojrzenie na nieprzytomną przyjaciółkę.

   - Nie było ciała.
   - Jak to nie było? - W głosie klaczy słyszalne było zmartwienie i zaniepokojenie.
   - Widocznie puma wróciła po nie i zabrała gdzieś indziej.
   Furiat był niepocieszony. Przykrył to ciało gałęziami krzaka, pod którym Alex leżał, przysypiał piaskiem najlepiej jak potrafił, a mimo to, kasztan zginął bez śladu. A raczej to, co po nim zostało. Domino patrzyła z niepokojem to na mamę, to na ojca, to na brata. Nie wiedziała o co dokładnie chodzi, nikt nie chciał jej powiedzieć. Wiedziała tylko, że to coś poważnego. Spuściła łebek. Smutek udzielił się również jej.
   - Idę się przejść - mruknął karosz. Nikt go nie zatrzymał. Adonis spojrzał na swoją partnerkę. Ona odwzajemniła spojrzenie. Oboje westchnęli. Ta burza faktycznie okazała się pechowa.
   - Idziesz ze mną?
   Hidalgo podniósł głowę znad obserwowanej biedronki i spojrzał na swojego przyjaciela. Oboje właśnie przeżywali męki. Hidalgo, ponieważ życie klaczy, do której żywił uczucia, wisiało na włosku, mimo iż Cerkwia wyraźnie zaznaczyła, że nic jej nie będzie, oraz Furiat, ponieważ życie najlepszego przyjaciela ojca, ogiera, którego znał od momentu kiedy się urodził, który pomagał przy jego wychowaniu się skończyło. Kasztan uśmiechnął się smutno do ogiera i pokiwał głową.
   Przez większość drogi żaden z nich się nie odzywał. Cieszyli się po prostu ze swojego towarzystwa. Wiedzieli, że nie muszą nic mówić, wystarczyła im tylko ich obecność.
   Po chwili ujrzeli przed sobą strumyk, z którego konie zwykły pić. Nie przychodziły one aż do tego miejsca, ponieważ strumyk ten przepływał praktycznie przez ich łąkę. Karosz nachylił się, żeby się napić, gdy dojrzał coś kątem oka. Natychmiast podniósł łeb i spotkał się spojrzeniem z widzianym wcześniej tego dnia dereszem.
   - Czy my się już nie znamy? - parsknął, rzucając mu świdrujące spojrzenie.
   - Nie. - Odpowiedział mu twardy głos. Mimo wszystko jednak, był to głos klaczy, nie ogiera. Czyli się pomylił.
   Karosz prychnął zirytowany. Chciał się dogadać, a ta świdrowała go wzrokiem jeszcze bardziej, niż on ją. Jakby to on wszedł na jej teren, a nie ona na jego. Hidalgo stał za nim bez ruchu, z opuszczonym nieco łbem i położonymi uszami. Furiat musiał więc wziąć się za dialog, bo jego przyjaciel nie wyglądał na kogoś, kto mógłby coś powiedzieć co miałoby sens. W sumie nie dziwił mu się.
   - Co tutaj robisz? Już ci mówiłem, że jesteś na terytorium mojego stada.
   - Przechodziłam.
   - Przechodziłaś? - prychnął rozbawiony. - Tak przez przypadek, tak? A może ja przez przypadek przetrzepię ci wnętrzności? - prychnął zdenerwowany.
   - Tak przechodziłam - warknęła. - Nie zrobiłabym tego, gdyby nie to, że byłam bardzo spragniona. I postanowiłam zrobić sobie postój. Dłuższy czas wędrowałam bez celu, więc chyba mogę się napić? Nie moja wina, że ta woda przepływa sobie przez twoje terytorium! - Zdenerwowana uderzała ogonem na boki. Położyła też po sobie uszy, wyraźnie niezadowolona z tego w jaki sposób przebiegała ta rozmowa.
   - Furiat, uspokój się - mruknął tylko kasztan, zrównując się z karym ogierem. Ten rzucił mu nieprzyjemne spojrzenie, ale szybko się opanował. - Zacznijmy może od nowa. Ja jestem Hidalgo, ten narwaniec to Furiat. A ty jesteś...?
   - Casablanca - odpowiedziała niechętnie, ale powróciła do wcześniejszej, neutralnej postawy.
   - Więc, co tutaj robisz Casablanca? - ciągnął dalej Hidalgo, wyraźnie zaniepokojony, że gdy tylko dopuści starszego przyjaciela do głosu ten palnie coś głupiego. Kary jednak nie oponował, by to kasztan przejął stery.
   - Olałam starego właściciela i trafiłam do lasu. W sumie nie mam się gdzie podziać, więc przechodziłam przez wszystkie znane mi tereny dzikich koni, mając nadzieję, że któreś stado mnie przyjmie - oznajmiła dereszka, rzucając nieprzyjemne spojrzenie Furiatowi. - Ale nie wiem, czy jestem zainteresowana, jeśli ten oto geniusz dobroci jest w tym stadzie - fuknęła.
   Karosz już napiął wszystkie mięśnie, żeby coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Nabrał powietrze do płuc i powoli je wypuścił.
    - Mogę cię zaprowadzić do mojego ojca, jego musisz pytać - mruknął tylko. - Jeśli obiecasz, że nigdy więcej mnie nie obrazisz - dodał, odwracając się tyłem i ruszając w stronę łąki. Hidalgo odwrócił za nim głowę, po czym rzucił pytające spojrzenie na klacz po drugiej stronie nurtu. Ta spojrzała na niego z lekkim zdezorientowaniem. Nie spodziewała się, że ten tak szybko się zgodzi, żeby mu towarzyszyła. Cofnęła się więc parę kroków i przeskoczyła strumień ruszając kłusem za ogierami.

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 1

  Nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie tragiczny w skutkach dla wielu koni. Jednak, od początku.
  Od rana było bardzo ciepło. Lato już na dobre się zagnieździło i cieszyło konie piękną pogodą. Oleander i Amnesia leżeli właśnie w trawie, skubiąc leniwie trawkę i obserwując inne konie. Niedaleko stała Aisha i jej przyjaciółka, Hybryda. Obie praktycznie przysypiały, zmęczone wcześniejszymi przebieżkami po okolicach. Adonis i Amelia stali na wzniesieniu pasąc się razem i przyglądając stadu. Między nimi biegała Domino, która nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Niedaleko nich stał ich jedyny syn, Furiat. Spoglądał on na nich spod byka. Dało się domyślić, że znowu się pokłócili. Merkury i Hidalgo dyskutowali niedaleko z Cerkwią, koło której stał niepewnie Relikt. Oglądał się on czy w pobliżu nie ma czasami jego ojca, ale ten poproszony przez Cerkwię o pomoc poszedł do pobliskiego lasu po potrzebne jej zioła. Niedawno Hidalgo zranił się w nogę, a akurat skończyły się jej potrzebne zioła. Alex spacerował między końmi nasłuchując podejrzanych dźwięków.
  Dzień jak co dzień w tym niewielkim stadku koni. Niestety, radosną sielankę przerwał grzmot. Wszystkie konie, jak na sygnał podniosły głowę. Niektóre niespokojnie strzygły uszami, próbując wyłapać skąd idzie burza. Inne, lekko spłoszone, rzuciły się żeby zbić się w dużą grupkę. Adonis przykłusował do stada, widać było, że również nie jest zadowolony. Owszem, deszcz by się przydał, ale nie znaczyło to, że miała to być od razu burza! Skinął głową do Merkurego, który natychmiast do niego podbiegł.
  - Nie wygląda to dobrze - mruknął, kiedy w oddali rozległo się jeszcze parę grzmotów. - Wygląda na to, że ta burza tu zmierza.
   Merkury spojrzał w stronę, skąd dobiegały odgłosy burzy. Przestąpił z nogi na nogę i prychnął niespokojnie.
   - Faktycznie. Widać już chmury, to kwestia uderzeń serca, gdy to do nas dojdzie.
   Słuchający tego Furiat tylko prychnął.
   - Boicie się zwykłej burzy? Co wy jesteście, strusie, czy konie?
   - Ucisz się Furiat - huknął na niego ojciec. Karus położył po sobie uszy i odwrócił się do nich tyłem, zmierzając ku Hidalgo.
   - Czuję, że wydarzy się coś niedobrego - mruknął tylko Merkury. - To nie jest zwykła burza - dodał poważnie, lustrując chmury jeszcze raz.
   Adonis zbył go machnięciem ogona. Burza jak burza. Nie podobało mu się, że tu zmierza, ale już wielokrotnie mieli z taką do czynienia.
   - Spokojnie, nic się nie stanie - odpowiedział mu. - Powiedz koniom, żeby się ustawiły pod wiatr zanim to dojdzie, będziemy już gotowi.
   Siwus ruszył z powrotem do Amelii, która rozglądała się niepewnie.
   - Co jest? - spytał, muskając ją chrapami w szyję.
   - Domino. Przed chwilą tu była - mruknęła niepewnie klacz, odwzajemniając muśnięcie.
   - Pewnie schowała się już między konie, chodź - trzepnął ją lekko ogonem i wrócił na sam środek łąki, gdzie zaczęły zbierać się konie. Niektóre były spokojne, przyzwyczajone już do burz, inne wyraźnie zaniepokojone. Aisha niepewnie przebierała nogami. Nie wiedziała co robić, mimo że na wolności przeżyła już parę takich zjawisk. Mimo wszystko za każdym razem się ich obawiała. Hybryda starała się ją pocieszać. W rzeczywistości również trochę się bała, ale nie okazywała tego po sobie. Po jej drugiej stronie stał Hidalgo. On również próbował pocieszyć klacz. Furiat fuknął tylko ze śmiechem. Czego tu się bać? Deszczu? Grzmotów? Toż to nic takiego, bywają straszniejsze rzeczy. Adonis uciszył go skubnięciem w tył, gdy przechodził.
   Domino faktycznie leżała skulona między kopytami Amnesii. Nie czuła się pewnie za każdym razem, kiedy przechodziła burza. Nie widziała ich w życiu wiele, ale co najmniej 3 na pewno. Amelia nachyliła się nad nią i szepnęła jej coś do ucha. Rzuciła przyjazne spojrzenie Amnesii i ruszyła za Adonisem. Chwilę potem łaciata klaczka popędziła za nią.
   Burza nadeszła chwilę potem. Początkowo zaczął wiać silny wiatr, a po chwili z chmur runął deszcz. Konie spuściły łby, starając się oprzeć silnym podmuchom. Wszystkie konie modliły się, żeby to przeszło jak najszybciej. Na przekór jednak, burza ciągle trwała i trwała. Grzmoty zbliżały się z każdą chwilą. W pewnym momencie konie mogły za sobą usłyszeć głośny huk. Adonis szybko odwrócił łeb, żeby zobaczyć co się stało. To, co zobaczył przeszyło go do szpiku kości. Zanim zdążył się odezwać i przekazać reszcie co tak właściwie się stało, odezwał się Alex:
   - Pożar! Wszyscy w nogi! - zarżał.
   Przerażone konie rzuciły się na oślep do ucieczki. Ignorując wszelką logikę rozbiły się na mniejsze grupki. Inne całkowicie oddaliły się od innych. Nikt nie wiedział gdzie dokładnie biegnie - strach przed ogniem przejął nad nimi panowanie.

   Furiat rozejrzał się poirytowany. Burza już dawno przeszła, a on nie wiedział gdzie tak właściwie jest. Wczorajszego wieczora wszystkie konie rozbiegły się we wszystkich kierunkach świata i on nie należał do wyjątków. Czuł się z tym źle, ponieważ pokazał właśnie, że nie jest aż tak odważny, za jakiego się miał. Próbował to sobie usprawiedliwiać tym, że zrobił po prostu to, co mu kazano - uciekał. A teraz nie wiedział gdzie jest i gdzie są wszyscy.
   Już miał zacząć krzyczeć po kolei imiona wszystkich koni, gdy usłyszał szelest. Zastrzygł uszami, niepewny czy się nie przesłyszał po czym ruszył w tamtym kierunku. Gdy podszedł bliżej zamarł bez ruchu. Co do...
   Pod krzakiem leżał Alex. Był on okropnie poraniony.
   - ALEX?! Co się stało?
   Kasztan podniósł powoli łeb. Dostrzegając znajomą sylwetkę lekko się ożywił, a jego oczy zapaliły się żywym blaskiem.
   - Fur... iat... Chyba... Dopadła mnie... puma... - powiedział łamiącym się głosem. Zaczął kaszlać. - Uciekaj... Ona... Może... Tu gdzieś... Być...
   - Alex, durniu, nie zostawię cię! - parsknął karosz, zupełnie ignorując jakim brakiem szacunku się teraz wykazał.
   Dwudzistolatek jednak nie odezwał się więcej, jego łeb opadł na ziemię, a oczy zaczęły mętnieć. Jego klatka piersiowa i brzuch przestały się poruszać. Karosz pochylił się nad łbem starszego konia, ale nie wyczuł oddechu. Czując, że oczy zaczęły zapełniać się łzami przytulił się do jego boku.
   - Przykro mi, przepraszam, że nie przybyłem tu wcześniej...

czwartek, 8 sierpnia 2013

Bohaterowie

 horse in the field

Imię: Adonis
Wiek: 15 lat
Charakter: Jest to urodzony przywódca. Lubi rządzić innymi końmi, czuć że ma władzę. Zazwyczaj jest opanowany i ciężko wyprowadzić go z równowagi. Nie posiada czegoś tak "okropnego" jak poczucie humoru. Jest wiecznie poważny i nie łapie żarcików. Jest sprawiedliwy - zanim wyda jakiś wyrok oceni sytuację z każdej możliwej strony. Umie słuchać. Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek ma ochotę się wygadać - po to on jest. Nie przerywa, nie osądza, tylko słucha i co najwyżej doradza. W czym też jest dobry.
Posada: Przywódca
Partnerka: Amelia
Potomstwo:  Furiat, Domino

Caballos hermoso

Imię: Amelia
Wiek: 10 lat
Charakter: Jest to klacz bardzo opiekuńcza i troskliwa. Stara się dbać o każdego i wszystkich. Bardzo dużą wagę przykłada do wychowania swoich dzieci na dobre, mądre konie. Szczególnie skupia się przy tym na swoim synu, który w przyszłości ma przejąć rolę ojca. Jest bardzo mądra, również, podobnie jak jej partner, pomaga innym koniom rozwiązywać konflikty i problemy. Ma wyjątkowo towarzyskie usposobienie. Nie ma chwili, w której nie przebywałaby w towarzystwie innego konia. Nie potrafi długo usiedzieć sama, ponieważ strasznie się wtedy nudzi i nie ma do kogo pyska otworzyć.
Posada: Partnerka przywódcy
Partner: Adonis
Potomstwo: Furiat, Domino


Picasso Runs Up - Fine Art Wild Horse Photograph - Wild Horse - Picasso - Sand Wash Basin - Fine Art

Imię: Merkury
Wiek: 9 lat
Charakter: Mimo posady nie potrafi być poważny. Jest wiecznym żartownisiem. Nie jest w stanie zachować powagi nawet w najbardziej wymagającej sytuacji rzucając żartami na lewo i prawo. Jest duszą towarzystwa, uwielbia przebywać w grupie koni. Nieco głupkowaty i niezdarny.
Posada: Zastępca przywódcy
Partnerka: Brak
Potomstwo:  Brak

Paints & More | Claudia Rahlmeier

Imię: Domino
Wiek: 3 miesiące
Charakter: Młoda klaczka jest bardzo strachliwa. Nigdzie nie rusza się bez swojej mamy, brata, ojca lub Amnesii, która sprawuje nad nią opiekę, gdy rodzice są zajęci. Mimo wszystko nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu dłuższy czas, dlatego często zmusza ich ona do wspólnej zabawy. Uwielbia biegać i skakać.
Posada: Źrebak przywódcy
Partner: Brak

#horseriding #horserider #equine


Imię: Furiat
Wiek: 4 lata
Charakter: Furiat jest okropnie zadufany w sobie. Nie potrafi przyjąć do wiadomości, że zanim nie zmieni swojego postrzegania świata nie zostanie on przywódcą stada. Chciałby już mieć władzę w nim w swoich kopytkach, ale jego rodzice ciągle mu odmawiają. Żeby znaleźć mu jakiś punkt do działania postawili mu wyzwanie - nie zostanie przywódcą, dopóki nie utrzyma przy sobie klaczy dłużej niż rok. Mimo wszystko ogier jest lubiany w stadzie, ponieważ jest ogromnym żartownisiem. Uwielbia wycinać różnego rodzaju dowcipy. Jest również odważny; nie ma takiej rzeczy, której by się bał.
Posada: Źrebak przywódcy
Partnerka: Brak
Potomstwo: Brak

Beautiful seal bay ^^

Imię: Oleander
Wiek: 14 lat
Charakter: Jest to ogier bardzo leniwy. Potrafi pół dnia przeleżeć, tudzież stać bez ruchu. Cały dzień jedyne co mógłby robić, to jeść i spać. Ma charakter iście spokojny i zrównoważony.Nie powie i nie zrobi nic, czego nie musi.
Posada: Członek stada
Partnerka: Amesia
Potomstwo: Hidalgo, Venus



Imię: Amnesia
Wiek: 12 lat
Charakter: Jest równie opiekuńcza, co Amnesia. Jest gotowa pomóc każdemu, bez względu na ich relacje. Uwielbia spędzać czas ze źrebakami, opiekować się nimi, uczyć je i tym podobne. Jest bardzo spokojna i nie podnosi tonu dopóki nie musi. Ma dobre usposobienie; nie jest w stanie o nikim powiedzieć nic złego.
Posada: Opiekunka źrebiąt
Partner: Oleander
Potomstwo: Hidalgo, Venus

Grazing : (Alf M.)

Imię: Hidalgo
Wiek: 2 lata
Charakter: Praktycznie nie rozstaje się z Furiatem, z którym są najlepszymi przyjaciółmi. Jednak jest równocześnie bardzo towarzyski, dlatego uwielbia przebywać w towarzystwie również innych koni, szczególnie jeśli jest to duża grupa. Jest odważny, nie boi się praktycznie niczego. Po matce odziedziczył dużą troskliwość i pomocność.
Posada: Przyszły obrońca
Partnerka: Ma na oku
Potomstwo: Brak

Cheyenne's Gold, dark palomino pinto Saddlebred

Imię: Aisha
Wiek: 5 lat
Charakter: Klacz jest wyjątkowo tchórzliwa. Nie przywykła do życia na wolności; pewnego dnia po prostu uciekła ze stajni, w której żyła do tamtej pory. Gdyby nie to, że znalazła to stado niewątpliwie już dawno zakończyłaby swój żywot. Uwielbia przebywać w towarzystwie źrebaków, a także uczestniczyć z nimi na "lekcjach" u Amnesii.
Posada: Zwykła klacz w stadzie
Partner: Brak
Potomstwo: Brak

India's no 1 horse related magazine Www.horseblazemagazine .com

Imię: Hybryda
Wiek: 4 lata
Charakter: Przybyła do stada razem z Aishą. Jest zazwyczaj spokojna, nie wyrywa się do działania bez potrzeby. Na razie nie jest zainteresowana żadnym ogierem w stadzie. Chciałaby mieć partnera na całe życie, nie spieszyć się z miłością. W stajni w której wcześniej mieszkała konie nie miały szans na taką miłość, zazwyczaj źrebaki powstawały bez niej. Nie chciałaby nigdy mieć źrebaka z kimś, kogo nie kocha, więc nie spieszy się jej do znalezienia sobie partnera. Woli poczekać i znaleźć tego jedynego. Nie potrafi usiedzieć w miejscu dłużej niż chwilę. Najchętniej całe dnie spędzałaby na zwiedzaniu okolic i bieganiu.
Posada: Zwykła klacz
Partner: Brak
Potomstwo: Brak


how long do horses live?  best ideas about horse pictures and images

Imię: Venus
Wiek: 4 lata
Charakter: Jest całkowitym przeciwieństwem swojej matki. Znużona jej ciągłym powtarzaniem, że dobro i pomoc są najważniejszymi wartościami w życiu, postanowiła przejść na inną drogę. Jest typowym samotnikiem, najlepiej czuje się gdy jest sama, bez nikogo. Nie znosi towarzystwa innych. Potrafi być agresywna, jeśli ktoś nie chce dać jej spokoju.
Posada: Żołnierz
Partner: Brak
Potomstwo: Brak

Most domesticated horses begin training under saddle or in harness between the ages of two and four.  horse photography  #equestrian

Imię: Severyn
Wiek: 16 lat
Charakter: Typowy samotnik. Nie lubi towarzystwa, źle się czuje przy innych koniach. Jest nieśmiały, przez co ciężko dogadać mu się z innymi końmi. Jedynym koniem z którym potrafi się dogadać jest jego partnerka, Cerkwia. Mimo wszystko, dobrze dogaduje się z najmłodszymi, dlatego często pomaga Amnesii.
Posada: Opiekun źrebiąt
Partner: Cerkwia
Potomstwo: Relikt



Imię: Cerkwia
Wiek: 7 lat
Charakter: Miła, pomocna kobyłka. Uwielbia spędzać całe dnie w pobliżu swojego partnera i wtulanie się w jego sierść. Mimo wszystko za nic nie oddałaby tych momentów, które spędza ze swoim synem, Reliktem. Uwielbia pomagać innym, a także jak nikt zna się na wszelkich ziołach rosnących w okolicy.
Posada: Medyk
Partner: Severyn
Potomstwo: Relikt

Blue eyed colt

Imię: Relikt
Wiek: miesiąc
Charakter: Jak to źrebak jest niezwykle bojaźliwy. Boi się odchodzić od mamy, nawet jeśli Amnesię zna i toleruje. Jest to istny leniuszek, który mógłby całymi dniami leżeć, a wstawać tylko po to, żeby napić się trochę mleka od matki. Jest nieśmiały, boi się odzywać do nieznajomych.

Zonkey Stallion Horse | beautiful chestnut stallion! by dee

Imię: Alex
Wiek: 20 lat
Charakter: Jest to już sędziwy, jak na dzikiego konia, koń. Uwielbia opowiadać młodszym o tym, jak to było za czasów jego młodości. A ma dużo ciekawych anegdotek do opowiadania, ponieważ młodość spędził u ludzi, a potem wiele lat błąkał się jako samotnik. Dopiero ojciec Adonisa, który wtedy zakładał to stado, zaproponował mu miejsce w stadzie. Jest bardzo miły dla innych koni, służy pomocą dla każdego.
Posada: Żołnierz
Partnerka: Miał, ale nie żyje
Potomstwo: Brak